Mam nadzieję, że nie przestaliście czytać przez zawieszenie bloga tylko po prostu nie chciało wam się komentować.
Zapraszam na rozdział, mam nadzieję, że perspektywa Annabeth spełnia wasze oczekiwania
Rozdział
5
Leżałam
na łóżku w domku mojej matki i wpatrywałam się tępo w sufit
próbując zasnąć. Moje rodzeństwo już dawno chrapało. Myślałam
o Percy'm. O jego morskich oczach i zmierzwionych czarnych włosach.
O jego ciepłych, miękkich i słonych ustach, które z taką
czułością dotykają moich ust...Wróciłam myślami do naszych
zaręczyn. Za każdym razem, gdy mimowolnie zerkam na pierścionek na
moim palcu prześladuje mnie wizja mnie i Percy'ego siedzących na
jakiejś werandzie w starym stylu i gromadzie roześmianych
jasnowłosych berbeci... Wszystko przez ten głupi sen! Na
wspomnienie tego bodźca do zranienia Percy'ego poczułam ucisk w
żołądku. Jak mogłam to zrobić! Przyśniło mi się to wtedy,
kiedy przymknęłam oczy w taksówce jadącej na lodowisko...
"Znajdowałam
się w jakimś eleganckim gabinecie. Za ogromnym oknem rozpościerał
się widok na ocean i plażę. Zaczęłam powoli obracać się wokół
własnej osi w celu rozeznania się w obcym miejscu. Były tu półki
uginające sie od ilości książek zaprojektowane tak, że idealnie
wtapiały się w ścianę, obitą w ciemno-czerwony materiał. Jako
przyszły architekt byłam pełna uznania dla osoby, która je
zaprojektowała. Dostrzegłam biurko ustawione na lekkim podwyższeni,
do którego prowadziły schodki. Kobieta, która przy nim siedziała
miała proste brązowe włosy splecione na karku i szare inteligentne
oczy. Skojarzyła mi się z młodą, atrakcyjną nauczycielką taką,
która jest bohaterką jakiejś powieści.
-
Mama - nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ostanio dane było mi
się spotkać z nią ponad rok temu, gdy zleciła mi pojście za
znakiem Ateny. To wspomnienie nie należało do moich ulubionych.
Zachowywała się wtedy jak opętana.
-Witaj
Annabeth - przywitała się z uprzejmym uśmiechem, który nie
obejmował jej oczu.
-Coś
się stało? - zrobiłam się podejrzliwa. Boscy rodzice, nigdy nie
wpadali od tak pogawędzić ze swoimi półboskimi dziećmi. Zawsze
był jakiś konkretny powód i zapewniam was, że nigdy nie był
przyjemny.
-
Mamo, czy coś się dzieje? - powtórzyłam coraz bardziej
niespokojna.
-
Nie. Dzisiaj chcę porozmawiać o tobie i Percym - odparła po chwli
namysłu.
-
Ach - wnet pojęłam o co chodzi - Mamo kocham go i chcę go
poślubić...
-
Nie chcę rozmawiać o ślubie - uciszyła mnie - To znaczy to nie
jest główny temat naszej rozmowy, chcę ci powiedzieć - przez
chwilę szukała właściwych słów - Jeśli naprawdę go kochasz,
zostaw go.
Jęłknęłam:
-
Matko wiem, że go nie lubisz, ale przerabiałyśmy to tyle razy. Nie
zostawię Percy'ego. Kocham go.
-
Posłuchaj mnie lepiej, bo może mu się coś stać... - burknęła
wściekła Atena.
Zamrugałam
z niedowierzaniem.
-
Grozisz mi?
-
Chyba źle się wyraziłam - bogini posłała mi krzywy uśmiech - To
może inaczej. Jak bardzo kochasz tego swojego hm...Percy'ego? - jego
imię wypowiedziała prawie jak obelgę co mnie zirytowało.
-
Wolałabym umrzeć niż żyć bez niego - odparłam beznamysłu
podnosząc lekko głos. Robię tak często, gdy próbuję kogoś
upartego do czegoś przekonać. Do czego pije ta Atena? O co jej
biega? Chce mi zrobic jakiś wykład o antykoncepcji czy co?
-
A on pewnie to samo? Co? - czy chce mi wmówić, że Percy mnie nie
kocha?
-
Tak, myślę, że tak.
-
Zbliża się wojna córeczko. Jesteś jednym z głównych celów. Co
jeśli zginiesz? Wyobrażasz sobie jak bardzo go to zaboli? - to
pytanie zadała prawie, że szeptem czekając na moją reakcje. Co ja
bym czuła, gdyby to on zginął? Na tą myśl poczułam ból w
klatce piersiowej. Miałam ochotę zwymiotować. Mój Percy martwy.
Nie, wszystko tylko nie to...
-
A jeśli go porwą jako przynętę, a następnie zabiją... - jej
słowa napawały mnie przerażeniem.
-
Jak mam go ochronić? - wyszeptałam zrozpaczona.
-
Pokaż, że nim gardzisz - oznajmiła moja matka bezdusznie - Niech
cię znienawidzi, aby twoja śmierć go nie bolała. Niech twoi
wrogowie o tym się dowiedzą, wtedy nie będą mu zagrażali.
Pochyliłam
głowę bezgłośnie łkając. Wiedziałam, że muszę ją posłuchać.
Nagle znalazła się przy mnie i objęła.
-
Naprawde zależy mi na twoim dobrze córeczko. Choć może zabrzmi to
nieszczerze z ust bogini, ale kocham cię moja mała Annabeth -
pogładziła mnie delikatnie po plecach. Wtuliłam się w nią. Wtedy
poczułam szturchnięcie i otworzyłam oczy..."
Gdy
się obudziłam byłam za bardzo zdruzgotana tym, że muszę zerwać
z Percy'm, że nie analizowałam słów, które wypowiedziała moja
matka. Teraz jedno durne zdanie nie dawało mi spokoju. "Jesteś
jednym z głównych celów". Potrafiłam
je zrozumieć, ale jednak...Jasne, że byłam jednym z głównych
celów. Tyle razy przecież utrudniałam siłom ciemności ich niecne
plany. Jestem dobrym strategiem więc w razie ataku stałabym się
jednym z głównych dowódców. Moja śmierć pewnie osłabiła by w
jakiś sposób zastępy herosów. Tak, rzeczywiście jestem jednym z
głównych celów, ale przecież coś tu się nie zgadza. Mianowicie
to, że Percy podobnie jak ja nie raz był wrzodem na tyłku dla sił
ciemności! TO ON ZNISZCZYŁ KRONOSA. TO ON BYŁ DZIECKIEM WIELKIEJ
TRÓJKI. Ja byłam wpierw jego towarzyszką i przyjaciółką, a z
czasem stałam się jego dziewczyną. Wiecie taka ukochana głównego
bohatera grająca drugie skrzypce. Tak, z całą pewnością nasi
wspólni wrogowie znacznie bardziej pragną jego śmierci. Chyba, że
mamy jakiegoś wroga, który nie jest wspólny. Który nienawidzi
tylko i wyłącznie mnie. Ktoś kto nie ma nic do syna Posejdona, ale
do córki Ateny tak, a właściwie to do wszystkich dzieci Ateny...
Gdybym nie miała zaschniętego gardła pewnie bym wrzasnęła tak,
iż cały obóz by usłyszał. Teraz jednak było mnie jedynie stać
na krótki i cichy gardłowy odgłos. Anarche. " Zrób coś
spider-zdziro mojemu chłopakowi to pożałujesz!" - wrzeszczało
całe moje wnętrze. Myśl, że ta pajęczyca będąca niegdyś
piękną tkaczką może gdzieś więzić mojego ukochanego
przyprawiała mnie o dreszcze i mdłości. Mój Percy opleciony w
ciasny kokon pajęczą siecią! Jeszcze parę godzin wcześniej
roześmiałabym się, ale teraz zdecydowanie nie było mi do śmiechu.
Zasnęłam więc sparaliżowana strachem nadal nie wiedząc co to
''kraina mrozów" i dokąd mam poprowadzić misję. Cóż mój
sen był odpowiedzią. Bardzo bolesną odpowiedzią...
"
Pomieszczenie wyglądało jak sala balowa wyciosana w brązowej
skale. Było ogromne i okrągłe. W półkolu po prawej stronie
znajdowały się schody na które prowadziły na balkon w środku, a
pod nim znajdowały się zakratowane otwory. Po lewej stronie
natomiast znajdowały się okna ciągnące się prawie do samego
sufitu, a w nich widniały ośnieżone szczyty jakiś gór. Stałam
na środku tego pomieszczenia obejmując się i pocierając ramiona.
Było tu bardzo zimno.
-
Przyprowadzić więźnia - rozkazał wyniosły, chłodny i z całą
pewnością należący do jakiejś dziewczyny głos. Spojrzałam na
balkon. Stała tam zakapturzona postać. Miała na sobie
ciemno-brązowy płaszcz zlewający się z barwą ścian więc nic
dziwnego, że jej wcześniej nie dostrzegłam. Usłyszałam odgłos
szczękającego metalu. Zatykając uszy rękoma skierowałam wzrok na
jeden z otworów. Jego krata unosiła się do góry wydając ten
nieprzyjemny odgłos. Do pomieszczenia weszły dwie drakaid
trzymające między sobą kogoś.
-
Puszczajcie mnie krzywo-zęby! Wy w ogóle kiedyś widziałyście
dentystę?! - drwił znajomy głos mimo swej beznadziejnej sytuacji.
Myślałam, że dostanę na miejscu zawału. Percy!!! Gdy stwory
zatrzymały się zaledwie trzy metry ode mnie nie miałam żadnych
wątpliwości. To był mój kochany glonomóżdżek! Co z tego, że w
kajdanach, a chwilę później zakneblowany ohydnie wyglądającą
szmatą (chyba to nie był dobry pomysł obrażać ich zgryz), żył!
I nie porwała go Anarche! Miałam ochotę podbiec do niego, rzucić
mu się na szyję i pocałować, ale to był sen więc mogłam
jedynie stać i obserwować. Drakaidy przywiązały Percy'ego do
niewielkiego, sterczącego z ziemi słupka. Pręgież. Znałam to
urządzenie z książek o średniowieczu, które czasem czytałam dla
wiedzy dodatkowej. Pojawiły się niepokojące trzy fakty. Pierwszy -
z pewnością tu wcześniej pręgieża nie było. Po drugie - w ręce
jednej z drakaid pojawił się wąż, trzymała go za ogon. Po
trzecie i najgorsze - pręgież służy do tortur. W chwili, gdy
drakaida zamachnęła się wężem połączyłam ze sobą te
wszystkie fakty.
-
Nie!!! - wrzasnęłam. Knebel nie stłumił jego rozdzierającego mi
duszę krzyku. Bluza chłopaka na plecach pokryła się krwią. Bicz
śmigał w równym rytmie. Wydawało mi się, że każde uderzenie
rozrywa mi serce. Każde uderzenie sprawiało mi namacalny ból. Nie
czułam już ulgi. Czułam tylko ból i nienawiść. Nienawiści do
tej dziewczyny, która zeszła po długich, majestatycznych schodach
na dół i teraz podeszła do mojego torturowanego Percy'ego.
Zagotowało się we mnie. Miałam ochotę zawołać panią O'leary i
wskazać ów zakapturzoną postać jako dobrą przystawkę. Ale jak
już wcześniej wspomniałam to był jedynie sen. Bezsilność w nim
była okropna. Nie mogła zrobić nic, żeby go uratować.
-
Błagam, przestańcie - tłumione kneblem jęki Percy'ego roznosiły
się echem po komnacie. "Percy kocham cię, jestem przy tobie,
odnajdę cię" - chciałam mu to obiecać, ale teraz nawet mój
język odmawiał posłuszeństwa.
-
Apportez les ingrédients nécessaires pour le rituel- powiedziała
dziewczyna w płaszczu do jednej z drakaid tej, która nie biczowała
Percy'ego. To było...po francuzku? Miałam ten język w szkole więc
zaczęłam w myślach tłumaczyć to zdanie. Tymczasem jedna z
wężowych kobiet udała się do tego samego otworu, z którego
wcześniej wyprowadziła mojego narzeczonego. Mam! Apportez les
ingrédients nécessaires pour le rituel to coś w stylu przynieść
składniki potrzebne do rytuału. Do jakiego rytuału? Może źle
przetłumaczyłam? Czy moja szóstka z Francuskiego była
niezasłużona? W tej chwili miałam ochotę parsknąć histerycznym
śmiechem. Znęcają się nad glonomóżdźkiem a ja zastanawiam się
nad moimi ocenami. Serio? Chyba jednak my dzieci Ateny mamy lekką
obsesję na punkcie nauki.
Drakaina
wróciła taszcząc ze sobą kocioł , laskę i wazon, który
wyglądał jak...urna. Wzdrygnęłam się na myśl, że spoczywają
tam ludzkie prochy. Stwór ustawił przedmioty przed dziewczyną i
odsunął się na bezpieczną odległość. Zakapturzona postać
chwyciła urnę, otworzyła wieko i wsypała jej zawartość do kotła
(na myśl o tym co się tam znajduje poczułam mdłości).
Uniosła
z godnością laskę .
-
Ægypto
Aegypto cuius fortitudo est in sanguinem antequam defendetur In
Graecia capta hostium sanguine suo et armorum potestas semidei magia
illa proteget ante minister devotus chaos
- w chwili, gdy dziewczyna zaczęła mówić wokół kotła pojawiła
się gęsta mgła. Gdy skończyła, mgła rozstąpiła się ukazując
jakiegoś mężczyznę.
-
Gdzie jestem? - zasyczał nieludzkim głosem.
-
Lodowy pałac, Kiruna - odpowiedziała mu dziewczyna. Zapadła cisza.
Mężczyzna przerwał ją jednak chwilę później:
-
Grek? - skinął głową na Percy'ego.
-
Tak, panie Mienyszkow - potwierdziła. Mężczyzna wylazł z kotła i
wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Ta podała mu duży,
zakrzywiony nóż, który wygrzebała z kieszeni płaszcza. Ruszył w
stronę glonomóżdżka. Całkiem rześki jak na kogoś, kto jeszcze
przed chwilą był prochem.
Uniósł
nóż nad moim chłopakiem, zamachnął się...i wbił go w rękę
syna Posejdona. W ręce mężczyzny znikąd pojawiła się pozłacana
czara. Przyłożył ją do dłoni Percy'ego w miejscu gdzie teraz
widniała rana, z której spływała czerwona ciecz. To co chwilę
potem ujrzałam było najobrzydliwsze w dziejach. Ten cały
Mienyszkow napił się krwi Glonomóżdżka!
-
Percy!!!! - krzyknęłam, bo wreszcie odzyskałam głos. Chłopak
podniósł głowę i spojrzał prosto na mnie.
-
Annabeth - wycharczał - nie przychodź tu. To pułapka. Opiekuj się
Leną i mamą. Kocham was.
Próbowałam
powiedzieć mu coś jeszcze, ale sen się skończył..."
Obudziłam
się cała we łzach. Te nieznośne kropelki spływały po moich
policzkach choć kazałam im tego zaprzestać. Wstałam z łóżka i
opuściłam domek Ateny. Nie umiałam wytrzymać tam ani chwili
dłużej. Brnęłam na bosaka po zimnej trawie. Dzisiaj była pełnia,
wyjątkowo piękna. Nie zwracałam jednak na nią uwagi tylko szłam
przed siebie zmierzając do trójki. Cały czas płakałam. Dotarłam
do domku Posejdona. W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że Lena
jest w środku i zapewne śpi. Tylko to powstrzymało mnie od
otworzenia drzwi kopniakiem. Wślizgnęłam się cichutko do środka.
Siostra Percy'ego leżała na swoim tapczanie słodko chrapiąc.
Podeszłam bezgłośnie do szafki nocnej Glonomóżdżka. Były na
niej postawione trzy zdjęcia oprawione w ramki przyozdobione
muszelkami. Jedno ze mną, drugie przedstawiało mnie i Percy'ego, a
ostatnie glonomóżdżka z Leną i ich mamą na plaży. Co jakiś
czas robili sobie w trójkę (bez Paula) rodzinne wyjazdy dla
poprawienia relacji rodzinnych. Osunęłam się na łóżko mojego
chłopaka. Pachniało morzem i świeżymi wypiekami. Zupełnie jak
on. Opatuliłam się kołdrą i wróciłam myślami do jednego z
popołudni spędzonych w jego pokoju zaraz po obaleniu Gaji...
"
- Co to? - pochylił się, żeby zobaczyć mi przez ramię co robię.
-
Muszę skończyć ten esej na historię - westchnęłam ciężko.
-
Co ja słyszę. Od kiedy to córka bogini mądrości nie chce się
uczyć - roześmiał się.
-
Jestem zmęczona...ostatnimi wydarzeniami - próbowałam się
wykręcić od zwierzeń. Percy odwrócił obrotowe krzesło, na
którym siedziałam w swoją stronę zmuszając mnie tym samym do
spojrzenia mu w twarz.
-
Kłamiesz - stwierdził uśmiechając się uroczo.
-
Wcale nie - próbowałam się odwrócić ponownie w stronę biurka,
uniemożliwiały mi to jednak jego silne ręce - Niby czemu miałabym
to robić?
-
Bo - nie przestawał się figlarnie uśmiechać - Nie chcesz
przyznać, że stęskniłaś się za swoim cudownym chłopakiem i
chcesz z nim spędzić jak najwięcej czasu.
-
Jesteś okropny - fuknęłam.
-
Ja jestem powodem - upierał się.
-
Nie...chociaż tak. Jesteś powodem. Powodem mojej iry... - nie dane
mi było skończyć, bo przycisnął moje usta do swoich. Nagle
wszystko inne przestało się liczyć. Gdy wyczułam, że ta chwila
za chwilę minie uczepiłam się kurczowo jego koszulki. W końcu
musieliśmy się od siebie oderwać, żeby zaczerpnąć powietrza.
Położyliśmy się naprzeciwko siebie na jego łóżku. Percy objął
mnie ramieniem i przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam
przytulona do jego piersi.
-
Kocham cię - wyznałam.
-
Wiem - pogładził mnie po plecach. Przez dłuższy czas nie
mówiliśmy nic. Po prostu patrzyliśmy sobie w oczy ciesząc się
swoją obecnością. Będąc w jego objęciach zdałam sobie sprawę,
że Percy jest mój i daje mi coś o czym herosi nie mogą marzyć.
Szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Kronos i Gaja mogą atakować
świat. Mogą niszczyć wszystko co napotkają na swojej drodze. Ale
jednego nie mogą zmienić. Percy jest mój, a ja jestem jego. I nic
nas nie rozłączy..."
-
Annabeth? - płaczliwy głosik dobiegł mnie od strony łóżka Leny.
Siostra Percy'ego nie spała już.
Miała
szeroko otwarte oczy, a po jej policzkach spływały łzy.
-
Co się stało? - wskazałam jej gestem ręki, aby usiadła obok
mnie. Jakoś wcale jej nie zdziwiło, że tu jestem. Może
wiedziała, że będę chciała być tej nocy jak najbliżej rzeczy
Percy'ego?
-
Miałam koszmar – wyznała, gdy przykucnęła już obok mnie.
-
Chcesz mi go opowiedzieć? - odgarnęłam jej włosy z czoła za
ucho. Thalia robiła mi tak zawsze, gdy po złym śnie w ciągu
naszej wędrówki nie mogłam zasnąć. Pamiętałam, że nigdy nie
nalegała, zawsze pytała mnie dziarskim, ale jednocześnie dość
łagodnym tonem: “ Myślisz, że dasz mi go radę powiedzieć
młoda? Coś na niego może razem poradzimy?”
-
Chyba muszę – chlipnęła – Bo on...ma chyba jakieś znaczenie.
Tylko, nie wiem od czego zacząć...
-
Polecałabym od początku – uśmiechnęłam się lekko. Lena
odwzajemniła się ukazując urocze dziecięce dołeczki w
policzkach.
-
No to tak...Zaczęło się od tego, że bawiliśmy się w berka –
widząc moją pytającą minę dodała – My to znaczy ci co
poszukiwali z nami Reę. Wiesz, ja, ty i Percy i Tom z Lissą.
Biegaliście dookoła takiego ogromnego domu, a ja was goniłam. W
pewnym momencie Lissa się zatrzymała, a wy pobiegliście
dalej...ona uśmiechnęła się tak upiornie i...zamieniła się w
smugę światła. Zaczęłam was gonić dalej. Gdy wbiegłam za
ścianę zobaczyłam ciebie i Percy'ego – zamikła.
-
Co się dalej stało? Lena proszę ciebie, powiedz mi.
-
Umierałaś, a on płakał – odparła, a w jej oczach na nowo
zaświeciły łzy. Zapadła cisza.
-
Lena to był tylko sen, zły koszmar, nocna mara. Napewno nic więcej
– próbowałam ją jakoś pocieszyć choć szczerze mówiąc sama
zbytnio nie wierzyłam w to co mówię.
Siostra
Percy'ego pokręciła przecząco głową: - Annabeth, wiem co
widziałam, to było coś więcej niż sen...
-
Czy było coś potem jeszcze? - chciałam jak najszybciej zmienić
temat. Skinęła powoli głową.
-
Dziecko. Dziewczynka miała góra dwa, trzy latka, a mimo to zaczęła
uciekać. Próbowałam ją gonić, ale rozpłynęła się w
powietrze. I wtedy pojawił się tam taki chłopak – zarumieniła
się lekko – wołał mnie po imieniu. Zaczęłam biec w jego
kierunku. I wtedy ziemia się rozstąpiła pod moimi stopami, a ja
wpadłam do ogromnej dziury. Obudziłam się... to wszystko.
Siedziałyśmy
przez chwilę obok siebie
-
Annabeth – odezwała się nagle Lena – czemu oni nam go zabrali?
-
Nie wiem – przytuliłam ją do siebie – Nie wiem, ale wszystko
będzie dobrze...znajdziemy go, naprawdę.
Siedziałyśmy
tak obok siebie płacząc i pocieszając się nawzajem.
…
-
A więc musimy udać się do Szwecjii – podsumowała Lissa
odgryzając spory kawłek rogala. Wszyscy uczestnicy misji spotkali
się pod drzewem Thali z całym ekwipunkiem. Właśnie skończyłam
opowiadać wszystkim mój sen.
-
Napewno nie pamiętasz nazwiska tego wskrzeszonego? - dopytywał się
Carter.
-
Nie, jakieś miał zagraniczne – odpowiedziałam. Mag wyglądał
na zawiedzionego.
-
Pozostaje jeszcze jeden problem – Rzekł Tom – nie mamy
transportu.
Sadie
prychnęła.
-
Właśnie, że mamy.
-
Niby jaki? - rzucił dość ironicznie Carter.
-
Ta dam– jasno–włosa wskazała na swój stojący nieopodal dżip.
-
To żaden transport – zdenerwował się jej brat.
-
Wy i wasze niedorozwinięte na kreatywność męskie mózgi –
stwierdziła Sadie zakładając ręce na piersiach – Idziemy stąd
Ssali – wstała i odeszła wraz z przyjaciółką udając się w
stronę auta. Nie patrzyłam już w ich stronę tylko zaczęłam
intensywnie rozmyślać o moim śnie. Jak ta dziewczyna nazwała
tego mężczyznę? Musi gdzieś być to nazwisko w głębi mojego
umysłu...
-
Mam! - krzyknęłam, a Carter, Tom i Lena spojrzeli na mnie
pytająco.
-
Przypomniałam sobie jak nazywał się ten mężczyzna z mojego snu
– wyjaśniłam.
-
Naprawdę? Szybko mów, to może nam znacznie ułatwić misję –
Carter był bardzo podekscytowany tą wiadomością.
-
Mienyszkow – Lena I Tom przyjeli tą wiadomośc normalnie, ale
Carter gwałtownie zbladł jakby to nazwisko mu coś mówiło.
-
Mienyszkow nie żyje – powiedział drżacym głosem – To nie
możliwe, nie mógł, zmartwychwstać.
-
Niby czemu nie? Skoro istnieją pegazy... - zaczęła Lena, ale Tom
jej przerwał: - Carter, kto to ten cały Mienyszkow?
Carter
zamierzał chyba coś odpowiedzieć, ale przerwał nam odgłos
gwałtownego wiatru. Jakby tuż nad nami przelatywał
helikopter...Spojrzeliśmy w stronę dżipa Sadie. Zamiast samochodu
stał tam teraz helikopter z uruchomionym śmigłowcem o tej samej
barwie, ktorej był stojący uprzednio tam pojazd. Za sterami
siedział nie kto inny jak siostra Cartera wraz z Lissą. Obie
uśmiechały sie tak jakby chciały powiedzieć: “I to się nazywa
magia leszcze”.
-
No to chyba mamy transport – Lena zaszydziła z naszych min. Ona
chyba była odporna na szok, bo jako jedyna nie rozdziawiła gęby.
- Chodźmy.
-
Kim jest Mienyszkow? - dogoniłam Cartera tuż przed drzwiami od
helikoptera.
-
Magiem, złym. Zginął przez to, że całkowicie oddał się złu –
utkwił wzrok w choryzoncie – stary wróg powraca.
-
I jeszcze mamy nowego. Ta dziewczynę w kapturze – dodał Tom.
“Nie
obchodzi mnie czy to nowy czy stary wróg. I tak odzyskam Percy'ego”
z tym o to postanowieniem władowałam się na tylnie siedzenie
helikoptera.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJej pierwsza i mam się teraz jarać. Super rozdział. Już jestem ciekawa kim jest ta kobieta. Jak przeczytałam to myślałam że to Calipso ale to głupia myśl. Później myślałam że to Hekate ale teraz myślę że to jakiś potwór. \serio super rozdział.
OdpowiedzUsuńCalipso jest dziewczyną Leo (u mnie) i ciągle spędzają czas ze sobą, więc nie to nie ona.
UsuńHekate? Moja boska patronka i obozowa mamuśka nie może być zła!!!! (płacz)
Co do potwora to nie mogę zdradzić. Trochę racji masz, a trochę nie...
Pozdrawiam Aria
U mnie nowy rozdział
OdpowiedzUsuńSuper i wreeeeeeeeeszcie rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się ci co odeszli nie wiedzą co tracą XD
Pozdrawiam i do zobaczenia ^.-
Dzięki :-)
UsuńYeeey,kolejny rozdział!!! Bardzo mi się spodobał i czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się :-)
Usuń!!! Nareszcie się doczekałam. Rozdział ekstra!!! postać *mroczna muzyczka* pierwszy kto mi się nasunął to Chione
OdpowiedzUsuńHm czy to Chione...?
UsuńZobaczycie!
Zdradzę jednak, iż ta bogini będzie miała coś wspólnego z tą serią...
Jej nawy rozdział ,którego nie mam czasu skomentować ;( Mam zaległości . Rozdział boski . Czekam na next .
OdpowiedzUsuńSpoko, nie chodzi mi o długaśne komentarze ;-)
UsuńWystarczy nawet uśmiechnięta buźka, żebym wiedziała ile osób na sto pro przeczytała rozdział.
DAM DAM DAAAAAAAAAAAAAAAAAAM :3
OdpowiedzUsuńta osóbka to mi się kojarzy z czarodziejką jak Kirke ale bardziej podejrzewam Medeę chociaż nie wiem przeszukałam wszystkie moje książki o mitologii i przeanalizowałam wszystkie części więc...........ni mam pojęcia
życzę weny na następny rozdział ;)
Czemu akurat wychodzicie z twierdzeniem, że to mitologia grecka?
UsuńI czemu wszyscy uważacie, że to od razu kobieta? Przecież to może być po prostu dziewczyna i to niekoniecznie z mitologi...
Hyym albo tak piszesz żeby nas zmylić albo to ktoś z KRK. Gadaj zaraz bo jem parówki i mam pod ręką widelec. Uwierz mi jest niebezpieczniejszy niż łyżeczka. W domie tajemnic (książka reżysera harrego potera) Eleanor zaatakowała takiego złego widelcem.
UsuńI u mnie nowy rozdział
UsuńCzytam :)
OdpowiedzUsuńA ja przyznam szczerze, że nie wiem kim może ona być :D
OdpowiedzUsuńTak wgl Hej hej i tak dalej :D Rozdział cudny ;)
Podoba mi się twój styl pisania, ale to nie znaczy, że nie trzeba niczego dopracować cnie? Wszystko jest dla nas herosów :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
~ Julie
dalsze-losy-herosow.blogspot.com
http://www.percy-j-story.blogspot.com/2014/09/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńNominacje do LBA :>
Obiecałam, że zostawię Ci pod każdym rozdziałem drugi komentarz ;_; I co? I kurczaczki, czasu nie miałam :( Mam nadzieję, że mi wybaczysz. W razie czego, zezwalam Ci na wybuchnięcie mojej szkoły, głównego zjadacza czasu!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to mogę szczerze powiedzieć, że piszesz już naprawdę dobrze. O ile na początku zdarzały Ci się powtórzenia, teraz ich unikasz i jest to wielki plus. Opisy są, to też plus, a przede wszystkim- bogowie, wiesz, że masz zadżemiasty styl pisania? Jak nie, to właśnie się dowiedziałaś!
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to błędy czysto techniczne, czyli:
W połowie zmieniłaś wielkość czcionki, ale to szczególik!
No... Co jeszcze dodać... A tak! Czekam na ciąg dalszy! No wiesz... Zaciekawiłaś mnie. Nie mam pojęcia kim jest kobieta w kapturze i o co może chodzić w śnie Leny... I tym podobne.
Amadea <3
PS: Jakbyś się nudziła i przestała wierzyć w swe umiejętności pisarskie, mój blog stoi otworem. Od razu samoocena Ci podskoczy XD
Fajnie jak zwykle co tu dużo mòwić :) super
OdpowiedzUsuńSuper. znalazłam twojego bloga dzisiaj i naprawdę mi się podoba. Dowodem jest chyba to, że przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem. Masz bardzo lekki styl, ale dzięki temu dobrze się czyta. Rozdziały są naprawdę zabawne i wdać, że masz pomysł na fabułę. Na pewno będę czytać dalej, tylko dodaj jak najszybciej nową notkę.
OdpowiedzUsuńeva
super.;) kiedy next? Pozdrawiam i życzę weny Sophie
OdpowiedzUsuńJestem tutaj pierwszy raz i naprawdę podziwiam za talent do pisania ja dopiero zaczynam z pisaniem
OdpowiedzUsuńhttp://pannaszalona.blogspot.com/
Kiedy next ????
OdpowiedzUsuńPostaram się wstawić w weekend :-)
Usuń